Interesuję się sprawami, które związane są ze wsparciem osób fizycznych, głównie w obszarze prawa cywilnego i prawa rodzinnego. Jako prawnik rodzinny zajmuję się zagadnieniami małżeństwa, partnerstwa, rodzicielstwa, edukacji oraz wsparcia osób niepełnosprawnych. [Więcej >>>]
Zawsze gdy pozwalam sobie na wyznania dotyczące mojego stanu rodzinnego z zaciekawieniem obserwuję moich rozmówców, którzy najpierw skanują mnie od góry do dołu, a potem z niedowierzaniem pytają czy wszystkie dzieci są moje, czy może dostałam je z mężem/partnerem życiowym, a może adoptowałam, a może jednak żartuję.
Dzisiaj to nienormalne mieć dużo dzieci. Mówię to nieco z przekąsem – i od razu się do tego przyznaję.
Ja już przywykłam, dlatego rodziny wielodzietne 3+ nie robią na mnie większego wrażenia. Przy 5+ zaczynam patrzeć z podziwem na rodziców, a w okolicach dziesiątki – myślę, że to wyczyn i wyzwanie ogarniać taką rodzinę. Wciąż jednak jest do dla mnie „stan” normalny.
Dlaczego dziwi nas wielodzietność?
Zakładam, że czego nie znamy z autopsji – tego do końca nie rozumiemy.
Wielodzietność jest „zjawiskiem” dziwnym, bo ludzie jednak przyzwyczaili się do „normalności” modelu „2+1”, ewentualnie „2+2”.
Model „2+3” zdaje się być wyjątkowy, zaś wielodzietność ponad 3 dzieci bywa traktowana jak dziwny wybryk natury 😉
Mimo rządowego wsparcia, rodziny wielodzietne są raczej w trudnej sytuacji. Utrzymanie dzieci jest kosztowne, zaś średnio pozytywny odbiór społeczny nie pomaga w odnalezieniu się w rzeczywistości współczesnej Polski.
Rodzina wielodzietna
Za granicą wydaje się być trochę inaczej – odbiór wielodzietności jest jednak bardziej pozytywny. Sama doświadczam uśmiechów i gratulacji, ba nawet byłam podziwiana za to, że tak sprawnie zarządzam swoją rodziną 😉
Ale – o rodzinie i o jej modelach można by pisać długo, a ja tym nieco przewrotnym wstępem chciałam zwrócić uwagę na to, że warto chwalić się DUŻĄ RODZINĄ!
Dlatego – jeśli się spotkamy – pamiętaj o tym, żeby wspomnieć, że masz rodzinę wielodzietną!
Mam nadzieję, że wiesz już jaka jest moja misja – i dlaczego blog na którym jesteś nazywa się „Prawnik Rodzinny”. Sama jestem częścią Dużej Rodziny i jestem z tego bardzo, bardzo dumna.
Jeśli zechcesz – chętnie pomogę Ci w Twoich sprawach rodzinnych! Nawet jeśli Twoja Rodzina nie jest taka duża! 😉
Ponieważ honorujemy Kartę Dużej Rodziny – nie wahaj się o niej wspomnieć.
Na moim blogu oAlimentach.com pojawił się następujący komentarz:
Pewnie wiele osób się zdziwi, ale mam zupełnie inny problem niż te, które tutaj widuję… Otóż ja chcę płacić alimenty! Sytuacja jest taka. Nie jesteśmy małżeństwem i nie byliśmy. Mamy wspólne dziecko. Atmosfera jest poprawna, ale nie jest to ekscytująca miłość. Odeszła ode mnie… Chciałbym płacić alimenty na dziecko, aby nikt, nigdy nie oskarżył mnie, że się uchylałem. Zaproponowałem jej godną kwotę. Powiedziała, że kwota jest ok, a nawet większa niż się spodziewała. Spotykamy się, opiekuję się małą. Jak powinienem formalnie uregulować z nią kwestię wpłacania kwot na dziecko, skoro Sąd nigdy nie był w naszym przypadku w akcji. Nie było takiej potrzeby. Boję się, że jak za 2-3 lata – coś jej odbije i poda mnie do sądu, to powie, że nigdy nie dostawała pieniędzy i zażąda alimentów za miesiące wcześniejsze.
JAK POWINIENEM DOKONYWAĆ WPŁAT, JAK UREGULOWAĆ TO FORMALNIE BEZ SĄDU ABY UNIKNĄĆ PRZYKREJ NIESPODZIANKI W PRZYSZŁOŚCI, GDYBY NIE DAJ BOŻE DOSZŁO DO POGORSZENIA NASZYCH RELACJI?
Alimenty dla dziecka mogą być zasądzone wyrokiem sądu, na podstawie ugody zawartej przed mediatorem a zatwierdzonej przez sąd a także ustalone umownie – najlepiej przed notariuszem.
Jeśli chodzi o sytuację przedstawioną przez Czytelnika najlepsza będzie umowa zawarta w formie aktu notarialnego. Przede wszystkim sprawa zostanie załatwiona szybko, polubownie i bez niepotrzebnego postępowania, które jest zawsze dla stron stresujące.
Przed notariuszem nie trzeba przeprowadzać żadnych dowodów z dokumentu ani z zeznań świadków na okoliczność uzyskiwanych dochodów stron, kosztów utrzymania dziecka.
Co powinno zostać określone w takiej umowie?
Najważniejsze są:
określenie osoby uprawnionej i zobowiązanej (czyli wskazanie kto komu alimenty będzie płacił);
wskazanie wysokości alimentów i określenie częstotliwości ich uiszczania wraz z terminem płatności;
określenie w jaki sposób alimenty będą płacone (do rąk własnych, przelewem na rachunek czy przekazem i do czyich rąk);
określenie skutków naruszenia terminów płatności (odsetki);
oświadczenie dłużnika o dobrowolnym poddaniu się egzekucji.
Słowo wyjaśnienia co do…
Dobrowolnego poddania się przez dłużnika egzekucji
Dobrowolne poddanie się przez dłużnika egzekucji jest to sposób uzyskania tytułu egzekucyjnego bez konieczności prowadzenia sporu sądowego.
Umowa o alimenty, w której dłużnik (zobowiązany) poddaje się dobrowolnie egzekucji jest tytułem egzekucyjnym równorzędnym wyrokowi sądu. Jeśli będzie zaś zaopatrzona w klauzulę wykonalności – może być po prostu wszczęte postępowanie egzekucyjne. (Owo „zaopatrzenie w klauzulę” następuje w wyniku złożenia umowy- aktu notarialnego we właściwym sądzie z wnioskiem o nadanie jej klauzuli wykonalności).
Co ważne: umowa może zostać zmieniona. Wystarczy aneks.
Jeśli co do zmiany nie ma obopólnej zgody – zawsze można wystąpić na drogę sądową.
Obowiązek alimentacyjny w równym stopniu obciąża obydwoje rodziców. Oznacza to, że zarówno powinnością matki, jak i ojca dziecka, jest dbanie o dobrostan ich potomstwa.
W „rodzinie typowej” zachowywana jest, co do zasady, pewna równowaga- albowiem z racji tego, że nie ma wewnętrznych podziałów – dzieci po prostu naturalnie są „zaopiekowane” przez swoich rodziców.
Po rozstaniu, gdy dziecko pozostaje pod stałą pieczą jednego rodzica, z nim mieszka– co jest sytuacją częstą – trudno z aptekarską dokładnością wycenić stosunek wkładu rodziców w tworzenie wspomnianego już „ogólnego dobrostanu” potomka.
Obowiązek alimentacyjny polegać bowiem może nie tylko na finansowaniu potrzeb dziecka (utrzymywaniu go), ale na staraniach o dziecka utrzymanie i wychowanie.
Staranie te obejmują te czynności, które rodzic wykonuje na co dzień- i zasadniczo niczym niezwykłym nie są, ale ich wymiar w odniesieniu do rozwoju dziecka jest kluczowy. Chodzi więc o dbanie o zdrowie dziecka (profilaktykę i leczenie, ale także rozwój psychiczny i emocjonalny) i jego higienę (przy małych dzieciach będzie to: zmiana pieluch, mycie zębów, i inne podobne czynności), przygotowywanie dziecku posiłków, pomoc w nauce (odrabianie lekcji), nadzór nad dzieckiem.
Jak widzisz są to wszystkie te czynności, które rodzic PO PROSTU robi na codzień, gdy wychowuje dziecko.
W sytuacji, gdy drugi rodzic nie ma faktycznej możliwości w równym stopniu wspomnianych czynności wykonywać, jego obowiązek alimentacyjny może się ziścić w finansowym wsparciu dziecka – czyli właśnie w alimentach na dziecko.
Wracając do początku.
Właśnie dlatego, że obowiązek alimentacyjny w równym stopniu obciąża obydwoje rodziców, ale może przybierać różne formy, to nie zawsze wykazane wydatki na dziecko i ich równy podział będzie odpowiadał kwocie zasądzonych na rzecz dziecka alimentów
Na ocenę czy osobiste starania o utrzymanie i wychowanie dziecka wyczerpują obowiązek alimentacyjny – i w jakim stopniu – na pewno będzie miał wpływ: wiek dziecka, stan zdrowia i wiek rodziców oraz inne okoliczności faktyczne, które powodują takie, a nie inne zaangażowanie rodziców.
***
Więcej o alimentach przeczytasz tutaj>> – zachęcam i zapraszam! 🙂
Jeśli jesteś przedsiębiorcą to tematykę rozwodu przedsiębiorcy porusza w swoim blogu mec. Małgorzata Bętkowska – zajrzyj tutaj >>
Jolanta Skrobowska21 października 20192 komentarze
Kiedy powiedziałam Panu Józefowi, że co trzecie małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem był zdziwiony.
„Aż tyle ludzi się rozstaje?
Przedziwne!
Dawniej jednak ludzie chyba bardziej się kochali. Może rozwód był ostatecznością – w końcu to była swoista hańba, wstyd!
No i jakoś było tym ludziom trudniej po rozwodzie.
Dzisiaj czasy mamy inne, obyczaje odmienne”.
Nie pamiętam czasów młodości mojego 90-letniego sąsiada. Nie było mnie wtedy na świecie ☺
Z jego cotygodniowych anegdotek składam sobie jednak obraz życia zgoła innego niż prowadzimy obecnie.
„Kiedyś żyło się wolniej, uważniej i bliżej ze sobą” – mówi Pan Józef.
Chyba jestem to sobie w stanie wyobrazić. Choć tamtych czasów nie znałam – czuję nostalgię w głosie Szanownego Sąsiada, gdy snuje swoje opowieści o Warszawie, rodzinnym domu, żonie i dzieciach. Szczególne miejsce w jego sercu zajmuje właśnie rodzina.
O rodzinie wielopokoleniowej, religijnej, patriarchalnej snuje mój rozmówca opowieści najwspanialsze! Te historie mają swój czar i rozbudzają tęsknotę za czymś co powoli ulatuje w przeszłość.
Tradycyjna rodzina polska
Pan Józef zwykł mówić o tradycyjnej rodzinie. Takiej którą chroni Konstytucja, o której wspominają od czasu do czasu politycy, o takiej, którą pamięta z młodości i którą chroni we wspomnieniach.
Ale czy coś z tego klasycznego modelu rodziny jeszcze pozostało?
Jaka jest współczesna rodzina?
Jak patrzeć na ludzi, którzy się rozwodzą, tworzą nowe związki, mają dzieci, kolejne dzieci, żyją po prostu tak jak się dziś żyje. Czy to nie są rodziny?
Jaka jest rola współczesnej kobiety, która coraz rzadziej jest „jedynie” westalką ogniska domowego. Pielęgnowanie domu rodzinnego to jeden z jej kilku „etatów”, bo i wychowuje dzieci, i pracuje zawodowo, i nadal się dokształca.
Jak definiować matki wychowujące dzieci bez partnera/ męża? Czy to samotne czy samodzielne matki?
Czy z oburzeniem czy podziwem należy patrzyć na rodziny patchworkowe?
Jak oceniać postawy matek, które lubią pracę zawodową, choć w domu mają dzieci,a jak ojców – którzy czasem wolą spędzić z dzieckiem urlop tacierzyński, niż gonić za awansem?
Czasy się zmieniają, ale czy wraz ze zmianami obyczajowymi zmienia się nasza mentalność?
Widzę, że mentalność nie nadąża – daleko nam do tolerancji i obiektywizmu co do tego cosię dzieje na świecie.
Ludzie wciąż jeszcze patrzą na życie przez pryzmat dawnych lat i stereotypów, a może tradycji, a ta – zmienia się, choć nie tak dynamicznie, jak moglibyśmy sobie tego życzyć.
Tradycyjna rodzina w obecnych czasach
Może dlatego, mimo iż jesteśmy tak nowocześni, ciągle tkwimy w czasach, których już nie ma.
Zakładamy, że:
To mężczyźni głównie zdradzają.
Oni głównie ponoszą winę rozkładu małżeństwa.
Rozwody inicjują głównie panowie.
Istnieje tylko jeden „właściwy” model rodziny.
Nie można pogodzić pracy zawodowej i życia rodzinnego.
A owe założenia nijak się mają do tego co dzieje się na świecie.
Sposobów na życie mamy wiele. Skoro co 3 małżeństwo kończy się rozwodem, to można stwierdzić, że socjologowie mają rację głosząc kryzys tradycyjnej rodziny. Tylko jaka owa tradycyjna rodzina jest? A może to mit- i dawno jej nie ma?
Ludzie organizują życie rodzinne na miarę czasów – funkcjonujemy w dużych i małych rodzinach. Nadal jednak lubimy żyć stadnie.
Jest inaczej niż kiedyś…
Kobiety są bardziej świadome swojej wartości – nie boją się nowych wyzwań. Panowie – rozumieją jak ważne jest ojcostwo, któremu nadają nowy wymiar.
I mogłabym tak długo opowiadać o tym jak świat się zmienia. Ale przecież Ty, drogi Czytelniku o tym doskonale wiesz ☺
Pan Józef – mój sąsiad- uwielbia prowadzić dyskusje o „wielkim świecie”. Pamięta dawne lata, ale zaakceptował nowe – mimo, iż pewne rzeczy z trudem rozumie. Jego otwartośći spojrzenie na ów świat mnie zadziwia.
Jesteśmy dziećmi różnych pokoleń, jednak to co nas zachwyca w otoczeniu to fakt, że ludzie, choć inni wciąż są jednak tacy sami.
Z naszych spotkań wynoszę zawsze jakiś morał – i za to lubię takie właśnie, międzypokoleniowe spotkania ☺ Wizmacniają mnie bardzo i czuję wdzięczność za to, że mogę dzielić się swoim zdaniem z osobą mądrą i doświadczoną.
Lubimy podziwiać to co nas spotyka i odkrywać to z różnych perspektyw.
Spotkania są twórcze! Chyba mamy podobny światopogląd – i co do zasady się ze sobą zgadzamy.
Tylko jeden raz mój rozmówca bardzo się obruszył podczas rozmowy. Dyskutowaliśmy o tym, gdzie dziś ludzie zmierzają, a to na kanwie artykułu popartego statystykami i opiniami różnych „mądrych osób”.
Bliska byłam zdania, że coś się w ludziach popsuło..
„Zmierzamy donikąd!”- głosił złowrogi tytuł.
„Wie Pan – piszą, że ….współczesna rodzina ulega rozkładowi, a świat zdominowany przez elektronikę zmierza ku moralnej zagładzie. Ludzie już w nic dobrego nie wierzą. Człowiek się wyczerpuje jak bateria. Najgorsze, że to wszystko przez młodzież- duże, rozpieszczone dzieci bez braku tożsamości- przez gamoni i leniwców.
Młodzi są po prostu głupi!”
Pani Jolu – czasy inne, ludzie inni, starzy młodych zrozumieć nie potrafią – ale młodzi głupi nie są!
Są takie chwile, które zapamiętujemy na zawsze i takie zdania, które raz wypowiedziane zostają w naszej pamięci na całe życie.
Ania – koleżanka „od wieczornego biegania”, wyznała mi kiedyś niespodziewanie… „Nie wiem czy po tym jak ci TO powiem, będziesz chciała się ze mną przyjaźnić…”.
Nic TAKIEGO, co zniszczyłoby naszą znajomość nie przychodziło mi do głowy.
„Rozwodzę się” – nieśmiało dokończyła.
„No- i …?” – zapytałam.
***
Dawno to było, ale swoje zdziwienie pamiętam do dziś. OGRMNE ZDZIWIENIE!
Do głowy nie przyszłoby mi wtedy, że można przestać się z kimś przyjaźnić, z tego powodu, że się rozwodzi.
Właściwie – co to za niedorzeczność!
Okazuje się jednak, że bardzo często ludzie rozwodząc się nie tylko rozstają się z małżonkiem, ale także ze znajomymi. Właściwie można by stwierdzić, że rozwód to jeden z tych momentów, które weryfikują nasze znajomości.
Każdą rodzinę otacza wspólny krąg ludzi
Rozstanie często kończy długoletnie relacje z krewnymi, znajomymi oraz przyjaciółmi, a nawet z tymi, których znaliśmy pobieżnie, ale którzy gdy dowiadują się o naszej sytuacji, po prostu nie chcą w naszych sprawach uczestniczyć.
Dlaczego pamiętam tę rozmowę sprzed lat? Po raz pierwszy bowiem, uświadomiłam sobie wtedy jak trudno może być osobie, która podejmuje decyzję o rozstaniu. Zrozumiałam, że rozwód jest jak operacja, która pozostawia pewne społeczne piętno.
Rozstając się z mężem/żoną często jesteś skazany na samotność, bo ludzie nie potrafią albo świadomie nie chcą być wtedy z tobą.
Rozwód, a właściwie kulisy rozstania wciąż bywają tematem tabu
I o ile realia się zmieniają, jesteśmy może nieco bardziej postępowi, powiedziałabym nawet, że oswajamy się z powszechnością rozwodów – przyznawanie się do rozstania jest nadal krępujące.
Powiedziano mi kiedyś, że przyznanie się do rozwodu jest jak powiedzenie publicznie że zmarnowało się sobie życie.To przyznanie siędo życiowej porażki.
Mocne, prawda?
Rozwodowi towarzyszą ogromne emocje: gniew, złość, strach, bezsilność, zwątpienie, samotność, no i często WSTYD.
Dodatkowo, gdy nie zadziałają ludzie – Ci od których oczekiwalibyśmy wsparcia – może być trudno przejść przez ten trudny czas w miarę spokojnie.
Jeśli jesteś bliskim osoby, która ma przed sobą rozstanie nie oceniaj! Pamiętaj – słowa mają wielką moc! – i tak jak możesz komuś dodać skrzydeł, tak samo możesz go wdeptać w ziemię.
Nie szukaj winnych. Nie jest twoją rolą roztrząsanie czyjegoś życia.
Nawet jeśli jesteś „w drużynie” rodziny przeciwnej – pamiętaj o tym, że to nie ty się rozwodzisz – i może zerwanie więzi z bliską Ci do tej pory osobą nie jest najlepszym pomysłem.
Najlepiej nie stawaj po niczyjej stronie – pokusa zabrania głosu jest wielka, ale czy jesteś pewien, że jesteś odpowiednią osobą do analizowania życia, w którym nie uczestniczyłeś?
W kontekście religijnym – bo ten ma w kwestii poruszanego dziś tematu ogromne znaczenie – również zachowaj umiar.
Przede wszystkim religia jest indywidualną sprawą każdego człowieka. Zresztą, akurat ten czynnik w mojej opinii powinien być rozważany w odniesieniu tylko i wyłącznie do siebie samego.
Rozwód to nie wstyd!
To żadna hańba. Rozwód jest po prostu rozwodem – rozstaniem, metą, kresem wspólnego życia.
Ale po nim jest coś nowego – bardzo często lepszego niż do tej pory!
Jeśli z jakiegoś powodu wstydzisz się powiedzieć o tym, że się rozwodzisz – może warto spojrzeć na to z innej strony.
Brawo dla odważnych! – tych którzy postanawiają zmienić swoje życie, nadać mu nowy sens i żyć w zgodzie ze sobą!
Interesuję się sprawami, które związane są ze wsparciem osób fizycznych, głównie w obszarze prawa cywilnego i prawa rodzinnego. Jako prawnik rodzinny zajmuję się zagadnieniami małżeństwa, partnerstwa, rodzicielstwa, edukacji oraz wsparcia osób niepełnosprawnych. [Więcej]